9 grudnia 2012

Lilly

Aparat ustawiony.
 
Wygląd poprawiony. Dobra.
 
Hej! Tu ja, Lilly.
 
Ale możecie do mnie mówić też Lila, Lilka, Liluś, jak tam chcecie.
 
Ja tak w sumie przyszłam tu, bo...
 
...czuję się trochę samotna.
 
Wiadomo, jest Julia i w ogóle, ale...
 
... ale poza nią nikogo nie znam.
 
O nie! Jula idzie!
 
Mnie tu wcale nie było!
 
Pa!
 
 
Taka krótka historyjka. Mam nadzieję, że się podobała, i że zdjęcia były do zniesienia. Bardzo długo się wgrywały i myślałam, że jajko zniosę. Miałam ten post dodać wcześniej, ale nie miałam kiedy zdjęć porobić, bo zawsze jak wracałam do domu, to już ciemno było. Moja mama okazała się dla mnie bardzo miła, bo poszła na strych po ubranka od moich lalek, o który już dawno zapomniałam. Przy okazji pooglądałam je i nawet nie wiedziałam, że kiedyś się takimi fajnymi lalkami bawiłam. o.O  Teraz patrzę na kupę ciuchów, które leżą na środku pokoju i zastanawiam się, co z nimi zrobić. Niektóre są za duże, inne za małe. W jedne się wciśnie, w drugie - nigdy. W innych zaś wygląda jak w worku. Może coś wykombinuję, ale nie wiem kiedy. Mam taki fajny materiał i całkiem niezły plan na sukienkę. Tylko ciekawa jestem, czy się uda. Ale się rozpisałam ;)
 
PS. Lecą już do mnie buciki dla Lilly. Aaaaaa...

1 komentarz:

  1. A no widzisz czego sie mozna podowiadywac jak czlowiek cos z siebie wypaleta ;3
    pozdrawiam!:))

    OdpowiedzUsuń

Za wszystkie komentarze bardzo dziękuję, naprawdę wiele dla mnie znaczą.