Tak, po tytule można się wiele domyślić. Dzisiaj miałam wyjść z Lilly na dwór, pierwszy raz. Pomyślałam sobie, że uszyję jej rajtuzy, żeby nie zabierać jej na tą zimnicę z gołymi nogami.
Więc zaczęłam szyć. Namęczyłam się, bo to były pierwsze rajtuzy, które szyłam. Skończyłam, wszystko pięknie, ładnie, ale pojawił się problem o tytule mniej więcej takim: "Teraz przewróć je na drugą stronę, Julia." I to było straszne. Po paru minutach stękania i jęczenia, w końcu były na prawej. Ubrałam je i patrzę... dziury! ;( Jaka byłam zła. Nie chciało mi się przewracać na lewą, więc zszyłam szybko na prawej. I powstało coś, mniej więcej przypominającego rajtki. Parę zdjęć mojego "dzieła":
Nie są idealne, ale do użytku się (chyba) nadają. Podoba mi się ich kolor. Ciemnoniebieski, na zdjęciach tego tak nie widać. Stwierdzam, że nie lubię szyć rajtuz. ;(
Na plener pójdę jutro, o ile będzie ładna pogoda. Poświęceń dla lalki na dzisiaj wystarczy. ;)
PEES: Przepraszam za wyżalenia. Od czasu do czasu wyżalić się trzeba. ;)
jak na pierwszy raz to wyszły super ;D Szyłaś ręcznie? Jeśli tak to rzeczywiście się namęczyłaś,lepiej maszyną! :D
OdpowiedzUsuńJak na razie wszystko szyję ręcznie. Maszyny jeszcze nie oswoiłam ;)
UsuńMusisz zostawiac jakis centymetr albo dwa wolnego materialu zeby wlasnie nie zrobily sie dziurki po przekreceniu :)
OdpowiedzUsuńJa lalce zakładam rajtki jeszcze jak są na lewej stronie i sprawdzam czy są dziurki(znaczy - robiłam tak jak szyłam po raz pierwszy, czy drugi) :)
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci, że wyszły bardzo ciekawie. Z tej perspektywy rajtuzy wyglądają ślicznie, właśnie przez to, że są postrzępione. :)
Jak na pierwszy raz wyszły bardzo dobrze :3
OdpowiedzUsuńNie jest źle, właściwie wyglądają, jakby właśnie takie miały być ;))
OdpowiedzUsuń